There is a sense, especially after the sorry fate of Alexie Navalny, that Putin is getting his ducks in a row and of the terror in Moscow being a prelude to a bigger event, the beast from the east slouching forward towards a final reckoning.
Kościół Scjentologiczny ma swojego Toma Cruise. A kościół katolicki w Irlandii ma swojego białobrodego mężczyznę, który sam jeden przegnał z Wyspy wszystkie gady. Doprawdy Mission Impossible.
The Church of Scientology has Tom Cruise. The Irish Catholic Church has a white-bearded man who single-handedly banished an entire reptile species. Mission Impossible indeed.
Oto czego nie zobaczycie podczas ceremonii przyznania nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej w najbliższy weekend: otóż nie zobaczycie odwagi.
Po ośmiu latach PiS słodycze pani Nowackiej, to niebo w porównaniu z toksynami serwowanymi przez jej poprzednika. Nikt nie chce ponownie wywracać do góry nogami systemu oświaty. Niemniej sugerowałbym nieco innowacji. Trochę alternatywnego myślenia.
After eight years of PiS, Mrs Nowacka's vanilla is preferable to the stream of shit sandwiches served by her predecessor. Nobody wants the education system to be turned inside out again. And yet, I would have appreciated a little innovation.
Premier Leo Varadkar i minister spraw zagranicznych Michael Martin otwarcie potępiali izraelską odpowiedź, a taktykę armii izraelskiej określili jako "noszącą znamiona zemsty". Inni politycy irlandzcy nie bawili się w dyplomację.
Zjednoczona Irlandia. Marzenie. Marzenie mojego ojca. Marzenie Michaela Collinsa, Bobby'ego Sandsa, Gerry'ego Adamsa. Marzenie tysięcy irlandzkich patriotów.
Polacy doświadczają wzrostu dobrobytu, który przyprawia o zawrót głowy, a także towarzyszącego mu poczucia rosnącej pewności siebie, której źródłem jest świadomość, że odziedziczone po babci 50-metrowe mieszkanie jest obecnie warte pół miliona.
I have always said that Poland is roughly twenty years behind Ireland in terms of her experiences. Both countries moved from Second world status to First world and in the process broke their links with the Catholic Church as the media uncovered a snake pit of clerical abuse.
Today, constant reader, we narrow our focus and go local, a cautionary tale from my own beloved Gliwice. Fear not, wherever you hail from, you will be able to relate, for this is Poland, the land of blunders, acrimony and attrition, a land where solutions are like islands in a vast ocean of confusion.
Przejechałem przez Niemcy. Opróżniłem piersiówkę whisky Aberlour. Już po godzinie padła ściągnięta wcześniej mapa, w związku z czym byłem zmuszony nawigować po staremu, to znaczy rycząc na Lilkę i ucząc ją korzystania z mapy Europy z roku 1982.
Jak długo macie zamiar żyć w kraju, gdzie lekarzy posyła się do więzienia, jeżeli tylko ośmielą się ratować życie kobiety?
W końcu decyzja zapadła: kupujemy dom. A jeśli taki początek nie wyda się wam zaskakujący, to zapewne dlatego, że pominąłem pewna istotną informację: dom znajduje się na Zatorzu, tak jest: ZATORZU.
Dzisiaj zajmiemy się sprawami lokalnymi i to w stylu, którego nigdy, przenigdy nie uprawiam, a mianowicie - powiemy coś miłego o polityku.
Today, we go local and in the process I would like to do something I never, ever do; say nice things about a politician.
Jakiś senator powiedział ludziom, żeby jedli jabłka w ramach prewencji COVID. Oczywiście doceniam korzyści dietetyczne powszechnie przypisywane temu owocowi, ale chyba poczekam na szczepionkę.
A wiec mamy to już za sobą. Kolejne wspaniałe zwycięstwo cholernego kompleksu przemysłowo-samochodowego. Wynik wyborów na prezydenta Gliwic był dla mnie momentem, kiedy załamała się moja wiara w ludzi. I roztrzaskała o podłogę.
So there we have it; another stunning victory for the bullshit industry complex. Gliwice's recent Presidential election result was for me, a moment when my faith in people crashed through the floor.
"Był pewien kandydat - nazywa się Gzik - który uzyskał poparcie ze strony członków lokalnej organizacji Platformy Obywatelskiej, ale wtedy pojawił się Schetyna i oznajmił, że Platforma będzie popierała dotychczasowego wiceprezydenta Neumanna, zastępcę Frankiewicza. I w ten sposób Schetyna podeptał decyzję podjętą na szczeblu lokalnym".
Mam oczywiście na myśli wyeliminowanie gliwiczan z Ligi Mistrzów w wykonaniu doświadczonych białoruskich profesjonalistów z BATE Borysów. Jasne, to tylko piłka nożna. Ale zacznijmy od przyjemniejszego końca. Piast Gliwice to drużyna w pełnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście, brakuje im kilku elementów, które może dałoby się dokupić.
Peadar de Burca - Irlandczyk, komik, felietonista, po roku wraca do nas na wakacje i pragnie się z Wami spotkać. Jak przebiegała rewolucja w irlandzkim kościele? Jak doszło do legalizacji małżeństw jednopłciowych? Odpowiedzi na te pytania usłyszycie w czwartek o godz. 19. w Galerii Teatru Korez w Katowicach.
Gdy dotarły tutaj wiadomości, że Piast został mistrzem Polski, ogarnęły mnie mieszane uczucia. Duma, to oczywiste, która jednak szybko zmieniła się w osobliwe ssanie w żołądku. Można by to oddać słowami: "To palanty musiały z tym mistrzostwem czekać, aż ja wyjadę?". Tym cokolwiek staroświeckim zwrotem pokazuję jasno, jak bardzo tęsknię za Śląskiem. Za przyjaciółmi i rodziną.
Dzisiejszy felieton zabierze nas do Białej, miasteczka położonego 10 km na północ od Prudnika. Wiele razy odwiedzałem to miejsce podczas rowerowych przejazdów z Gliwic w stronę Sudetów. Jak większość miejscowości w tamtych stronach, również i Biała ma pomnik upamiętniający jej mieszkańców, którzy oddali życie, walcząc w szeregach armii niemieckiej podczas I wojny światowej: Franz Schinke, Julius Schmidt, Teophil Rzepka...
Jeśli przypadkiem oczekujecie, że dzisiejszy felieton odniesie się do trwającego aktualnie strajku nauczycieli, a do tego przyjmie uproszczoną symbolikę "Gwiezdnych wojen", z Kaczyńskim w roli złowrogiego Władcy i nauczycielami jako zadowolonymi z siebie, telegenicznymi bojownikami o wolność - możecie się nieco rozczarować.
Po dogłębnych przemyśleniach doszedłem do wniosku, że samochody powinny zostać z naszego życia wyeliminowane. Rozmyślałem nad tym długo, rozważając plusy i minusy.
Tego właśnie będzie mi brakowało, gdy pożegnam Śląsk: chóru ptaków o świcie, który przeciska się przez zamknięte okno z pobliskiego parku.
Kto, będąc w raju, chciałby zawracać sobie głowę czyjąś półślepotą? Do Tomka dotarło, że może liczyć tylko na siebie. Miał co prawda przyjaciół, ale nie takich jak przyjaciele w Gliwicach. Dlatego wrócił.
Właśnie wróciłem z wycieczki rowerowej po Śląsku, po Śląsku niemieckim, mówiąc ściśle. 200 kilometrów po drogach, które tak naprawdę wcale nie są drogami, ale siłową metodą sprawowania odrażającej kontroli nad społeczeństwem.
Pięknie. Po prostu pięknie. W gabinecie Czesława Garncarza nie minęła jeszcze dziesiąta rano, a już zaproponował mi pięćdziesiątkę 50-procentowej nalewki z czarnej porzeczki z osobistego zapasu pod biurkiem.
Gdy mówimy o politykach lokalnych i ich przydupasach, rozsądek podpowiada, aby nie oczekiwać od nich zbyt wiele. Ludzie ci nie troszczą się o nas ani o nasze miasto. Z całą pewnością nie zajmują ich nowości, które ewentualnie mogłyby poprawić jakość i poziom życia mieszkańców. Spośród niewielu pytań, które tłuką się gdzieś w ich głowach, najbardziej upierdliwym jest niewątpliwie jedno: Czy aby na pewno dobrze schowaliśmy nasze trupy w szafie?
Drogowa Trasa Średnicowa jest idealnym symbolem kraju zakochanego w przeszłości, pełnego obaw co do przyszłości i wmawiającego sobie, że jest inteligentny i nowoczesny.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.