Tegoroczna Industriada, czyli święto Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, odbywała się po raz ósmy. W tym roku kilkadziesiąt tysięcy uczestników odwiedziło 47 obiektów w 28 miejscowościach. Z tej okazji dla odwiedzających przygotowano ponad 530 atrakcji. Podczas tegorocznej Industriady zadebiutowały dwa nowe miejsca: osiedle patronackie Huty Silesia w Rybniku oraz była fabryka obrabiarek w Dąbrowie Górniczej.
Finał Industriady po raz pierwszy miał miejsce w Gliwicach. - Tegoroczna Industriada odbywała się pod trochę przewrotnym dla mnie hasłem "W rytmie maszyny", ale to jest hasło, które przede wszystkim zwraca uwagę na człowieka. Bo nie byłoby maszyn, nie byłoby przemysłu, nie byłoby tego całego dziedzictwa, które nas łączy w naszym regionie, gdyby nie człowiek. To człowiek wprawiał te maszyny w ruch, sprawiał, że mogliśmy słyszeć ten rytm i o człowieku za chwilę też coś zobaczymy - mówił przed rozpoczęciem widowiska Teatru Tol Henryk Mercik z zarządu województwa śląskiego.
Finał Industriady po raz pierwszy miał miejsce w Gliwicach. Plenerowe przedstawienie "Podniebna podróż" założonego w 1998 roku w Antwerpii belgijskiego Teatru Tol, był jego godnym uwieńczeniem.
I rzeczywiście, kilkaset osób, które w sobotę późnym wieczorem przyjechało do Gliwic nie mogło być zawiedzionych. Artyści balansujących między symboliczną ziemią i niebem większość czasu spędzili kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt metrów nad głowami widzów. To wszystko było możliwie dzięki specjalnej konstrukcji, którą w górę uniósł właśnie dźwig
Widzów zachwyciły podniebne układy choreograficzne, których nie powstydziliby się cyrkowi artyści, balony unoszące się w górę i konfetti, które spadało w dół. Wrażenie robiły też umiejętności wokalne aktorów z Antwerpii. W spektaklu wykorzystali m.in. słynną Habanerę z opery "Carmen" Georgesa Bizeta i pieśń "Ave Maria" Franza Schuberta.
- Efekty były rewelacyjne. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie wybrać meczu naszej reprezentacji, który odbywał się w tym samym czasie, ale absolutnie nie żałuję - zachwycał się po spektaklu Marek Łuszcz, który do Gliwic przyjechał z sąsiedniego Zabrza.
- Dla nas imprezy związane z Industriadą stały się już rodzinną tradycją. Mimo późnej pory zabraliśmy dzieci i nie wiem, kto jest bardziej zachwycony: my czy one? To było absolutnie bajkowe widowisko - dodała Mariola Klamza.
Bajkowa i tanecznie było również w innych miejscach szlaku: w Chorzowie wystąpił wieczorem hipnotyczny duet Iron Noir, który zaserwował publiczności mroczne i monumentalne transowe techno
DAWID CHALIMONIUK
Z okazji Industriady potańcówka odbyła się na Nikiszowcu.
DAWID CHALIMONIUK
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze