Fot. ROBERT KRZANOWSKI / Agencja Wyborcza.pl
Pierwotnie Jan Paweł II miał przylecieć do Gliwic 15 czerwca, ale dzień wcześniej, w trakcie pobytu w Krakowie rozchorował się i lekarze nie pozwolili mu ruszyć się z łóżka. Na gliwickim lotnisku mimo to zebrały się setki tysięcy ludzi. Przed pustym papieskim tronem złożono kwiaty.
Gdy wydawało się już, że Gliwice nie doczekają się Jana Pawła II, dwa dni później, w drodze powrotnej do Rzymu, zatrzymał się on na krótko w tym mieście. Radosna wiadomość dotarła do Gliwic późnym wieczorem 16 czerwca. Pozostało kilkanaście godzin na przygotowania: trzeba było ustawić rozebrany już częściowo ołtarz, barierki w sektorach dla pielgrzymów i nagłośnienie. To, co w innych miastach odwiedzanych przez Papieża było opracowanym do najmniejszego drobiazgu scenariuszem, przybrało formę spontanicznego, radosnego spotkania. Ludzie z ust do ust podawali sobie wiadomość o niespodziewanej wizycie, a 'Wyborcza' pisała o 'łańcuszku dobrej nowiny', dzięki któremu tysiące osób dowiedziały się o nieplanowanym przyjeździe Papieża.
W nocy do pracy stawiło się prawie pięć tysięcy ochotników. Nikt w Bojkowie - dzielnicy koło lotniska - nie zmrużył oka: ludzie porządkowali plac, ustawiali od nowa barierki i montowali podest, na którym miał przemówić Jan Paweł II. Razem z nimi na nogach było prawie całe miasto. Lesław Podolski, kapelmistrz połączonych orkiestr dętych, całą noc zwoływał ponownie muzyków.
Władze Gliwic sądziły, że na spotkanie przyjdzie 30-40 tys. ludzi. Okazało się, że stawiło się prawie pół miliona. Biskupi byli w doskonałych humorach. Biskup opolski Alfons Nossol przypomniał, że Ślązacy są zawsze gotowi.
Tuż przed południem wylądował papieski śmigłowiec. Papież poświęcił korony do obrazów Matki Boskiej Rudzkiej, Boguckiej i Raciborskiej i odmówił modlitwę Anioł Pański. Potem usiadł w fotelu na podeście i rozpoczął pogawędkę z wiernymi:
- Bóg zapłać! Bóg zapłać za waszą świętą cierpliwość dla papieża.
Odpowiedziało mu pół miliona ludzi: - Dużo zdrowia!
- Widać, że Ślązak cierpliwy i twardy. Bo ja bym z takim papieżem nie wytrzymał.
- Wytrzymamy!
- Ma przyjechać, nie przyjeżdżo. Potem znowu ni ma przyjechać, a przyjeżdżo.
- Nic nie szkodzi!
- No to dobrze. Jak nic nie szkodzi, to jakoś ze spokojnym sumieniem odjadę do Rzymu.
- Zostań z nami. Witej w doma!
- Jeszcze pojadę Matkę Boską Częstochowską przeprosić i ze spokojnym sumieniem odjadę, bo mi Ślązaki z Gliwic przebaczyły.
- Zostań z nami!
- Bogu dzięki, że choć padać przestało.
- Nie padało!
- Ale w Krakowie padało.
- Zostań tutaj!
- A wyście zawsze lepsi.
- Kochamy Ciebie!
- Bogu dzięki za choć tyle. Na drugi raz zobaczymy.
- Jeszcze więcej!
- Mówią, żeby już jechać.
Pół miliona ludzi zaczęło śpiewać Janowi Pawłowi II pieśń 'Bóg jest miłością', a ten rzuca im na pożegnanie: - Ślązaki umieją śpiewać. Wystarczy przypomnieć sobie te nieszpory na Górze św. Anny. Bóg wam zapłać, Szczęść Boże!
Wszystkie komentarze