Zdzisław Najmrodzki, "Arsene Lupin PRL-u", kradł, ale nigdy nie posunął się do przemocy. Tak Zdzisława Najmrodzkiego zapamiętała Ewa Bojarska, radczyni prawna z Gliwic. Pewnego razu słynny złodziej przyszedł do jej kancelarii.
Lubił kobiety, dobre ciuchy i alkohol. Specjalizował się we włamaniach do peweksów i kradzieżach polonezów. Mówili na niego "Szaszłyk", a właściwie "Saszłyk", bo lekko seplenił. O Zdzisławie Najmrodzkim, przestępcy, który obrósł legendą, Teatr Miejski w Gliwicach przygotowuje spektakl.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.